Autor |
Wiadomość |
Nenaland |
Wysłany: Czw 18:45, 07 Lip 2011 Temat postu: |
|
Dziś mijają 4 lata...a wspomnienia wciąż żywe... |
|
|
Nenaland |
Wysłany: Sob 23:15, 27 Wrz 2008 Temat postu: |
|
<> napisał: |
A mi dzisiaj jakoś smutno się zrobiło...tydzień temu o tej porze bawiłam się pod sceną...
Chciałabym być jeszcze kiedyś na koncercie Neny...Dlaczego to musi być dla nas takie trudne?(...)I teraz co nam pozostaje? Znowu marzyć o tym, by być kiedyś na koncercie Neny. |
Ohhh...i pomyśleć, że to marzenie się spełniło i zobaczyłam Nenę po raz drugi - a nawet trzymałam ją za rękę! Szok!
Jednak cuda zdarzają się napradę!
A przy okazji - pozdrowionka dla mojego starego Nenalandu, hehe... |
|
|
Nenaland |
Wysłany: Pon 14:20, 03 Wrz 2007 Temat postu: |
|
Vulcan napisał: |
Mam Twoją łapkę Vitaminko! Prześlę Ci ją przy najbliższej okazji (np. jak Sisko coś nam podeśle) - mam 3 sztuki (bo Ania nie chciała). Także pamiątka będzie na bank! |
O, dzięki!!!! Kamień spadł mi z serca! |
|
|
.... |
Wysłany: Sob 17:56, 01 Wrz 2007 Temat postu: |
|
Mam Twoją łapkę Vitaminko! Prześlę Ci ją przy najbliższej okazji (np. jak Sisko coś nam podeśle) - mam 3 sztuki (bo Ania nie chciała). Także pamiątka będzie na bank!
Dziś ponownie z rana obejrzałam sobie Soltau i jestem zafascynowana! Kawał dobrej roboty Kaputtku!
Ale przyznaję, że bez aparatu Myszki nie miałybyśmy tylu wspaniałych pamiątek! Fragezeichen po raz kolejny wywołał we mnie burzę łez |
|
|
Nenaland |
Wysłany: Pią 23:09, 31 Sie 2007 Temat postu: |
|
Vulcan, pamiętasz tą dziewczynę w krótkich, ciemnych włosach, która stała przed nami pod bramą do Heide Parku, i zastanawiałam się, skąd ją znam? (taka z końską szczęką... ) Właśnie przed chwilą oglądałam sobie "jubilata" i widziałam ją na widowni! Najczęściej ją pokazują przy "Carpe Diem", "Wunder gescheh'n" i "Dafur ist das leben zu kurz". Teraz już wiem, skąd mi ta twarz była znajoma, heheh...
A tak wogóle to już dawno miałam cię spytać...nie wiesz, co się stało z moją "łapką"? Wiesz, tą czerwoną, które nam na początku rozdawali...Na koncercie gdzieś ją schowałam, bo trzymałam tą poduszkę, i potem zapomniałam zabrać. Chciałam ją mieć na pamiątkę, i nie mam... Czy ty przypadkiem nie masz dwóch? |
|
|
Nenaland |
Wysłany: Czw 20:12, 30 Sie 2007 Temat postu: |
|
Fajnie, że są ludzie, którzy nie będąc jej fanami potrafią ją docenić, lubią jej muzykę i ciekawi ich, co się u niej dzieje! |
|
|
.... |
Wysłany: Czw 20:10, 30 Sie 2007 Temat postu: |
|
Fajnie, że tak napisał. Miło jest przeczytać zdanie kogoś, kto nie widział tego koncertu, a rozumie co przeżyłaś będąc tam |
|
|
Nenaland |
Wysłany: Czw 17:36, 30 Sie 2007 Temat postu: |
|
Ojej....odrazu mi się zrobiło ciepło na serduchu! Zobaczcie co napisał Kreon z 80's.pl na temat mojej relacji z Soltau:
Kreon napisał: |
Ritta napisał: |
Jeśli masz ochotę to tutaj możesz poczytać sobie relacje z koncertu.
|
Koncert jest czymś jedynym i niepowtarzalnym, dostarcza niesamowitych wzruszeń i pokazuje, czy artysta tak naprawdę potrafi zaśpiewać to co zagrał na płycie, jak się porusza na scenie i czy umie nawiązać kontakt z publicznością, dlatego dla mnie jest prawdziwym wyznacznikiem poziomu i popularności. Oczywiście nie do końca w Polsce, gdzie wykonawcy grają ostatnio głównie plenerowe koncerty z przypadku, a wejścia są za friko... (choć kiedyś też było normalnie )
Świetnie się czyta takie relacje, bo wychodzą prosto z serducha. Gratuluje Ritta, że dopięłaś swego. Myślę, że to nie ostatni raz. A wracając do tego fantastycznego opisu, wynotowałem sobie dwa zdania >
Cytat: |
Żadne zdjęcie ani video nie jest w stanie oddać pełni jej prawdziwej urody, ani niezwykłej aury, jaką promieniuje. Przekonałam się o tym dopiero wtedy, gdy zobaczyłam ją na własne oczy
|
To prawda, choć nie dotyczy wyłącznie Neny...
Mam jubileuszowy koncert Neny i podzieliłem się nim z kilkoma osobami, dla których Nena to kolejna wariatka odcinająca kupony, a jednak okazało się, że wszyscy się nim zachwycili. Ja zresztą też.
Cytat: |
Nena jest jedyna w swoim rodzaju! Nie potrzeba jej układów choreograficznych ani tabunów tancerzy. Ona sama w sobie stanowi centrum widowiska! |
Oczywiście fajnie jest obejrzeć widowisko, z ogromną sceną, tysiącem tancerzy itp. itd. , ale sztuką jest wprawić w osłupienie tłum ludzi, nie używając takich "tricków". I Nena na pewno to potrafi. Zresztą myslę sobie, że czasami artyści muszą takimi zabiegami maskować braki wokalne, vide: Madonna...
Cóż jeszcze, załączam zaraz ten koncercik po raz którys tam...
P.S. To zdjęcie pierwsze u góry - Nena wpatrzona w wasze serce i tłum przed sceną... to jest pamiątka. Odjazd zupełny |
|
|
|
Nenaland |
Wysłany: Śro 20:50, 29 Sie 2007 Temat postu: |
|
Na zakończenie tournee 2007 mała impresja z koncertu, który dla nas był najważniejszy. I już nie musimy się zamartwiać wieczorami, że "oni jadą, a my nie możemy..." - teraz pozostaje nam sie tylko cieszyć, że tournee'2007 odbyło się z naszym udziałem! Prawda, Vulcan?
I jak to napisałam w moim zeszycie - "Obyśmy w przyszłym roku znów przeżyły takie wspaniałe chwile!"
SOLTAU TOP 10
A tak ogólnie to już minęło trochę czasu, napewno już trochę ochłonęłyśmy, to może jakieś podsumowanko? Np. 10 naszych najwspanialszych momentów koncertu - czyli piosenki, które nas najbardziej ruszyły. Wiadomo, że wszystkie nas ruszyły, ale napewno było też coś, co jakoś szczególnie podbiło nasze serca i co najchętniej wspominamy. Chodzi o to, żeby z całej wspaniałej 17-stki wybrać nasze osobiste "perełki", nasze TOP 10.
U mnie będzie tak:
- MDAA - samo wejście Neny, ujrzenie jej na własne oczy i usłyszenie jej głosu już było szokiem!!!
- WDMMG - ta rockowa wersja była poprostu genialna i boleję nad tym, że nie mam żadnego nagrania ani filmiku z tą piosenkę...
- Fragezeichen - tego chyba nie muszę komentować!
- Wunder gescheh'n - tego również! Cuda się zdarzają - ja je widziałam! Też żałuję, że nie możemy ponownie posłuchać tej wersji...
- Leuchtturm - bardzo się cieszę, że mamy taki piękny filmik z tą piosenki, nakręcony przez Britti. Doskonale oddaje klimat koncertu!
- Remmidemmi - eh, to było boskie! Najpierw usłyszałam ją na próbie, a na koncercie już była dla mnie jak dobrze znany hit. Ten kawałek ma w sobie coś takiego, że na koncercie ręce same się unoszą w górę i drzesz się na całe gardło: "Yupiie yupiie yeah!!!!.." Idealny kawałek na koncerty i do wydzierania się - do słuchania natomiast niekoniecznie.
- Wir bauen eine Stadt - tu też się nieżle działo - właśnie sobie wczoraj przypomniałam, oglądając DVD z Soltau!
- Helden - piosenka, na którą najbardziej czekałam i przy której miałam totalne ciary z wrażenia!
- Das ist nicht gut fuer mich - tutaj też się działy niesamowite rzeczy, ale najbardziej niesamowity był dziki, rockowy śpiew Neny, który mnie poprostu powalił!
- Liebe ist - czyli piosenka dla naszej poduszeczki...hehehehe...Cudownie się ją śpiewało z Neną!
No...to jest moje SOLTAU TOP 10. |
|
|
.... |
Wysłany: Śro 10:02, 25 Lip 2007 Temat postu: |
|
Tak, super są te fotki ! Śliczne są też fotki Neny od Stefanie. Franky już je zamieścił na stronie Soltau Fotos |
|
|
Nenaland |
|
|
Nenaland |
Wysłany: Wto 21:10, 24 Lip 2007 Temat postu: |
|
Nic się nie stało! Ostatnio jakoś nudnawo w necie, nic się nigdzie nie dzieje, więc przynajmniej przepisałam tą relację Myszki i przetłumaczyłam sobie tekst Ollivi. Jakoś tak miałam ochotę znowu przeżyć tamte chwile, bo mi strasznie smutno z powodu Stonesów. Musiałam się pocieszyć poprostu.
Dziś u Sounda odezwała się Stefanie, wkrótce będą jeszcze jej fotki z Soltau, w tym dwie "grupowe", może też na nich będziemy? Nie pamiętam, czy Steffi robiła nam jakieś zdjęcia, tyle tam się działo, że nic już nie pamiętam, hehheheh... |
|
|
.... |
Wysłany: Wto 20:48, 24 Lip 2007 Temat postu: |
|
Pięknie !!!! Pięknie napisane! Przepraszam Vitaminko, że nie przepisałam relacji Myszki Ja też nie odkładam Soltau do lamusa! Dla mnie to najwspanialszy dzień w życiu! |
|
|
Nenaland |
Wysłany: Wto 17:10, 24 Lip 2007 Temat postu: |
|
Kiedy wracałyśmy autokarem z Hannoveru do Polski wszystkie trzy miałyśmy jeszcze serca pełne gorących emocji, głowy pełne myśli i przebiegające przed oczyma obrazy. Wtedy też wręczyłam obu Aniom zeszyt - "Dziennik z podrózy do Soltau" - w którym miały przelać na papier to, co czują. Swoje myśli, wspomnienia, wszystko to, co wiązało się dla nich z wydarzeniami poprzedniego dnia.
To, co napiała Ana mogliście już przeczytać - w nieco zmienionej, ulepszonej formie. A dziś przepisałam dla was to, co wówczas wyszło spod pióra naszej Myszki. Bardzo poruszający, emocjonalny tekst, przy którym zawsze mam łzy w oczach. Myślę, że to był dobry pomysł, że zabrałam wtedy ten zeszyt, i cieszę się, że obie dziewczyny tak pięknie mi się do niego wpisały. Dzięki temu możemy poznać ich ówczesne myśli i emocje, tak na gorąco...
Ja wtedy niczego nie napisałam - z jednej strony dlatego, że zanim dziewczyny skończyły swoje dzieła było już póżno i mi się nie chciało, a z drugiej strony nie byłam jeszcze gotowa, by cokolwiek napisać. Nie umiałam ułożyć żadnego sensownego zdania. To z szoku, oczywiście... I dlatego moją relację napisałam dopiero kilka dni pózniej, kiedy ochłonęłam.
A teraz zapraszam do lektury...
Myszka i jej pierwsze wrażenia po Soltau, pisane następnego dnia:
"Hm...na zbyt wiele do napisania to mi Ana nie pozwoliła, w wielu słowach opisała praktycznie wszystko to, co we trójkę po raz pierwszy w życiu przeżyłyśmy...Co prawda uczestniczyłam w wielu koncertach znanych gwiazd, ale na koncercie swoich marzeń uczestniczyłam po raz pierwszy. Minęło kilka godzin od tej chwili, ale ja - mimo, iż tego kompletnie nie okazuję - nadal to ogromnie przeżywam. Towarzyszy temu uczucie zbliżone do "ekstazy", tak, to była muzyczna ekstaza. Mimo wielu problemów, które mną władają, udało mi się to o czym od wielu, wielu lat marzyłam. Spełniłam swoje marzenie sprzed dwudziestu paru lat. Szczerze mówiąc, chyba nadal nie jestem tego świadoma, bo co jakiś czas przeglądam fotki w aparatach i niedowierzam. Byłam tam!!! A jednak cały czas mam wrażenie, jakby to był sen. Najpiękniejszy sen mojego życia. Sen na jawie.
Dziwnie to zabrzmi, ale zaspokoiłam swój "nenowy" głód, tak jak narkoman zaspakaja głód narkotykowy. I ja opd dziś chcę więcej i więcej. Wiem, że w chwili obecnej to będzie nierealne, ale...przyjdzie taki czas, że będę uczestniczyć w koncertach Neny tak, jak reszta jej fanów, szczególnie tych z zachodniej części Europy. Niezbyt składnie to wszystko opisuję, ale w autokarze strasznie trzęsie i raz po raz ktoś mnie dekoncentruje, mimo to będę pisała, bo chcę na ten skrawek appieru przelać to, co w tej chwili czuję, a czuję (mimo bólu, który noszę w sercu z powodu choroby syna) przeogromną radość. W KOŃCU SPEŁNIŁAM SWOJE MARZENIE! Data 7.07.2007 pozostanie w mojej pamięci do końca życia. Łatwa do zapamiętanie i bardzo ważna. Zobaczyłam na własne oczy kogoś, kto jest moim idolem od zawsze. NENĘ. I teraz wiem, że to co widziałam wcześniej w tv i na kasetach jest niczym w porównaniu z tym, co ujrzałam na własne oczy. Nena live jest naprawdę niesamowita, jest kobietą jak na swój wiek pełną poweru, ogromnej sprawności fizycznej, przecudownego głosu i urody, teraz wiem, że na żywo to wszystko jest jeszcze wspanialsze. Zazdroszczę jej tej siły i zarazem jestem dumna, że właśnie taka jest. Śpiewa przepięknie, jej głos nie ejst żadną sztucznością, śpiewa naturalnie i jakże przy tym pięknie. Koncert trwał półtorej godziny i mimo zmęczenia, które wcześniej odczuwałam, mogłabym na jej koncercie spędzić kolejne tyle razy trzy. Prawda jest taka, że na ten czas zapomniałam o bólu i zmęczeniu, zapomniałam, albo zablokowałam się na ból. Głos Neny zrekompensował dosłownie wszystko. Widziałam JĄ, spojrzałam JEJ w oczy, widziałam jej gesty, ruchy, słyszałam głos, widziałam, jaki jest jej stosunek do chłopców z zespołu, oni poprostu są jak jedna wielka rodzina - właśnie rodzina, która rónież w trakcie koncertu przebywała za kulisami. Zawsze wiedziałam, że Nena to wielka osobowość. Teraz wiem, że jest jeszcze WIĘKSZA. To gwiazda, która mimo sławy potrafi być też przyjacielem. I jeszcze przepiękniej śpiewa na żywo, teraz się o tym przekonałam.
Na koncert do Heide Parku przyjechałyśmy wcześniej, Ana i Ritta umówiły się na tę godzinę z dziewczynami z niemieckiego forum, one w jakiś sposób je znają, teraz poznały je (i ja również) osobiście. To także było pewnego rodzaju przeżyciem. No i najważniejsze, dzięki temu, że przyjechałyśmy na miejsce wcześniej (przywiezione rpzez kuzyna Any - Tomka) dostałyśmy tą szansę bycia blisko sceny. Sceny, na której najpierw grały dwa niemieckie zespoły, a zaraz po nich ta najważniejsza gwiazda, oczekiwana przez wielotysięczny tłum fanów. W tym tłumie byłyśmy i my: Ana, Ritta i ja. (...) We trójkę spełniłyśmy nasze marzenie.
Nenka zaśpiewała kilka nowych kawałków i przeróbki swoich starych hitów, wszystko było piękne, inne, niesamowite, a "Fragezeichen" - mój hit, dzięki któremu pokochałam Nenę, usłyszałam, tak jak marzyłam, live i nie zapomnę tego, co wówczas czułam. To była chwila raju na ziemi, chwila nieba na ziemi. Całe 90 minut muzyki to był RAJ.
Wszystko to piszę bardzo chaotycznie i nieskładnie, ale gonią mnie myśli i nie jestem w stanie wszystkeigo co czuję przelać na papier. Ja tak chwilami jeszcze nie dowierzam, że byłam tam i miałam Nenę na wyciągnięcie ręki. Że słyszałam jej cudowny głos na żywo, poprostu jeszcze w to NIE WIERZĘ! Nie okazując tego nadal jestem w wielkim szoku. Wiem, że dziewczyny czują podobnie jak ja, one jednak umieją okazać to uczucie, ja niestety mniej, ale tak to już jest. One dzielą się swoją radością, a ja jeszcze skrzętnie tłamszę ją w swoim sercu.
Nie zapomnę tego koncertu, nie zapomnę tej cudownej mieściny, w której spełniłam swoje marzenie, i nigdy nie zapomnę uśmiechniętej twarzy Neny i jej wzroku. Od wczoraj jestem szczęśliwą i spełnioną fanką Neny, a data 7.07.2007 będzie corocznie przeze mnie celebrowana."
Ania Nena Fan
8.07.2007
|
|
|
Nenaland |
Wysłany: Pon 21:16, 23 Lip 2007 Temat postu: |
|
A ja wcale nie mam ochoty odstawić Soltau do lamusa... Właśnie tłumaczę sobie relację Olivii, no a przy okazji mogę wam podrzucić to, co już przetłumaczyłam. Oto, jak wyglądał "nasz" koncert w oczach naszych niemieckich przyjaciół.
Relacja Olivii
Soltau 2007 – zapoznanie z “Cover me”
I znowu motylki w brzuchu…Ohhhhhhhhhhhhhhhhh Nena! Co ty ze mną robisz? Specjalnie dla ciebie lecę samolotem. Opłaca się?
Zastanówmy się…Będę o kilka doświadczeń bogatsza, spotkam starych znajomych, poznam nowych, zobaczę nowe miejsca i przede wszystkim - usłyszę nowe piosenki Neny i wreszcie znów zobaczę ją live! Tak1 Zdecydowanie ten lot się opłaca!
Moja przygoda rozpoczęła się w piątek. Tego dnia pełna nerwów wyleciałam samolotem z Wiednia do Hamburga. Tam zostałam serdecznie powitana przez Peddi i jej rodzinę i następnego ranka wyruszyłyśmy razem w kierunku Soltau. Podróż miała być przyjemna, ale wszystko potoczyło się inaczej. Już w 10 minut po naszym wyjeżdzie stanęłyśmy w wielkim korku, którego końca nie było widać. Możecie sobie wyobrazić, co w takiej chwili dzieje się w głowach dwóch fanek, raz po raz spoglądających nerwowo na zegarki! Totalny stres.
Do celu dotarłyśmy dopiero ok. 17.00. Na tym się jednak stres nie skończył. Peddi chwyciła nasze bagaże i ruszyłyśmy do wejścia – a tam ogromne masy ludzi! Nie zastanawiając się długo pobiegłyśmy do przodu, szukając znajomych twarzy. Nagle Peddi zawołała: „Olli!!!” i ujrzałam przed sobą sympatycznego, nieznajomego mężczyznę. Nie wiem jak on to zrobił, ale jakimś cudem przedarłyśmy się przez ludzkie masy do samej bramy, która właśnie została otwarta. Po kontroli dobiegliśmy do barierek pod sceną, gdzie znowu przeżyłam szok – połowę pierwszego rzędu zajmował box dla dzieci i dla nas nie było już miejsca!
Najpierw chciałam stanąć przy boxie, ale zauważyłam w pierwszym rzędzie Britti, Sisko i Steffi i stanęliśmy tuż za nimi. Po serdecznym powitaniu ze znajomymi przyszedł czas poznać „znajomych nieznajomych” – Tanję oraz polskie fanki, Anę i Rittę. Dziewczyny z Polski pokazały nas swój prezent dla Neny – czerwone serce z podpisami innych fanów z ich kraju. Naprawdę słodkie!
Zupełnie niespodziewanie ok. 18.00 nasze rozmowy przerwał moderator, który przedstawił nam dwa zespoły grające jako support. Nena sama je wybrała. Nie mogę powiedzieć, że ma dobry gust. Pierwszy zespół nazywał się „Ich kann fliegen” i dla mnie to był po prostu boysband. Totalna nuda. Chciałam się ich jak najszybciej pozbyć, więc kiedy padło pytanie, czy chcemy bisu, krzyczałam głośno: „Nieeee!” Niestety, nic to nie pomogło. Były nawet dwa bisy…
Przy drugim zespole już się aż tak bardzo nie nudziłam, ale nie dlatego, że był lepszy od pierwszego. Po prostu zabrałam się za wysyłanie SMS-ów do naszych formowych przyjaciół, których zabrakło w Soltau, a także mogłam popatrzeć na znajome twarze, pojawiające się z boku sceny. Najpierw Larissa, której prawie nie poznałam. Wygląda coraz doroślej. Dobrze się bawiła, tańcząc w rytm muzyki. No, chociaż jej się podobało.
Potem pojawił się Samuel, rozglądający się dookoła. Bez wątpienia i on odziedziczył urodę po Nenie. Wyglądał naprawdę słodko. Potem pokazał się też stylista Neny – Sylvio, siostra Neny – Nane, gitarzysta Nader i wspaniały John. Wszyscy chcieli obejrzeć sobie występ zespołu „Kleinstadthelden“. Sama “bohaterka” też musiała gdzieś tam stać, bo wokalista uśmiechał się do kogoś, a potem wyjaśnił nam, że Nena stoi właśnie za kurtyną i mamy pokazać jej, jak dobrze się bawimy. Potem znowu były bisy, aż wreszcie sobie poszli, po czym pojawił się znowu moderator i po raz setny spytał na kogo czekamy. A ludzie po raz setny odpowiedzieli krzykiem:”Nena!” Ale musiało minąć jeszcze 20 minut, zanim się pojawiła. W międzyczasie byliśmy jeszcze świadkami zaręczyn na scenie ( w końcu to 07.07.07. ) Jednak to nie z powodu tej sentymentalnej scenki nogi zaczęły mi drżeć. Powoli bowiem uświadamiałam sobie, że już za chwilę po 11-stu miesiącach przerwy zobaczę znowu Nenę i usłyszę jej nowe piosenki!!!!
O 20.30 stało się: przy mistycznych dźwiękach „Mach die Augen auf“ wskakuje na scenę, tuż za swoimi chłopcami. Włosy dłuższe niż wtedy, gdy widziałam ją ostatni raz, na dżinsach połowa jej szkatułki na biżuterię, na koszuli przeogromna boczna kieszeń, a na ulubionych trampkach mnóstwo błyskotek. Wygląda świetnie i cała twarz jej promienieje. Szaleje od pierwszej sekundy. Biega od jednego kąta sceny do drugiego, flirtuje z foto-reporterami i pozdrawia publiczność, padając na kolana. Po „Mach die Augen auf” leci „Eiszeit”. Melodia całkiem niezła, tylko z tekstu nic nie rozumiem. Przy „Nur getraumt” wprawdzie znam tekst, ale tym razem gorzej jest z melodią…Totalna zmiana! Za to standardowe powiedzonka Neny się nie zmieniły, tak więc wita nas w Soltau tradycyjnym „Pięknie być tu z wami!”
Następnie mały skok w czasie. Nena śpiewa „Wenn wenigstens Sommer wär.“ Piosenka nie robi na mnie specjalnego wrażenia, aczkolwiek ciekawie jest usłyszeć na żywo. Przy nowej wersji mogę sobie nawet trochę poszaleć. Dalej leci utwór, który już powoli dorasta do rangi klasyka: „Willst du mit mir gehn”. Tłumy śpiewają chórem, przy refrenie Nena raz po raz wykrzykuje: „Ich will!!!” Ale także od publiczności chce usłyszeć odpowiedź, i otrzymuje ją w postaci krzyków, pisków i oklasków. Nena cieszy się, szepcze „dziękuję” i maluje dla nas rękoma serce.
Potem bawimy się przy dobrze znanych, aczkolwiek nieco odmienionych kawałkach „Fragezeichen“, „Wunder geschehen“, „Haus der 3 Sonnen“ i „Leuchtturm“. Pauly i John szturmują scenę. Nena staje w słońcu i krzyczy do publiczności: „Jak tu pięknie! Słońce świeci dziś tak pięknie!” Tłumy śpiewają razem z nią i na każde jej zawołanie, np. „Gdzie jesteście?!”, odpowiadają oklaskami i okrzykami.
Następną część koncertu Nena zapowiada słowami: „Nie wszystkie piosenki można samemu napisać”. I to, co dzieje się teraz, jest dla mnie absolutnym punktem kulminacyjnym. Nena nie tylko śpiewa „Remmi Demmi”, ale robi prawdziwe „remmi demmi” (czyli mówiąc krótko, totalną zadymę) Wprawdzie nie pamiętam niczego, poza nie bardzo pasującymi do Neny słowami „Chcę pizzę!” , ale i bez tego wiem, że piosenka jest zarąbista i na żywo słucha się jej genialnie! Niestety, nie każdy podziela moje zdanie. Większość tłumu stoi cicho i bez ruchu. Trudno jest przyswajać sobie tak od razu nowe kawałki. Jakoś brakuje w tym momencie odpowiedniego nastroju. Przy następnych nowych utworach „Wir bauen eine Stadt” i „Helden” konsternacja publiczności trwa nadal, mnie natomiast obie piosenki od razu wpadają w ucho. Nawet pomimo tego, że znowu nie wiem niczego z ich tekstów. O co właściwie chodzi w „Helden”? „Jestem królową, a ty moim królem?” Eh, nieważne… Melodia Davida Bowie’go i głos Neny - to po prostu wymiata!
Następnie zaczyna się coś, co wszyscy dobrze znają – część dance’owa z „Ich komm mit dir” i „Lass mich”. John wskakuje na stojącą tuż przed nami kolumnę i gra solo. Ja tańczę, skaczę i śpiewam razem z Neną i jej bandem.
Nieco zaskakują mnie słowa następnej piosenki - „Und das ist nich gut für mich“. Znów coś nowego?! Ale chwileczkę…melodię przecież znam! Tylko skąd? Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że to przecież z „Das verträgt sich nich.“
Tymczasem następuje kolejny gwóżdż programu. Nena staje tuż przed nami i zaczyna śpiewać pierwsze wersy „Liebe ist”. Długo sobie nie pośpiewała, bo słyszy, że my też śpiewamy i ze śmiechem oddaje nam głos. Dziewczyny z Polski chcą wykorzystać moment i rzucają jej na scenę swoją poduszkę w kształcie serca. Pierwszy rzut się nie udaje, ale za drugim razem serce ląduje pod stopami Neny. A ona śpiewa dalej. Ignoruje prezent od polskich fanów. W tym momencie mogłabym wybuchnąć ze złości, ale daję sobie spokój i razem z tłumem krzyczę do niej: „Wir sind da!!!”(Jesteśmy tu!)
I już lecą baloniki…Oczywiście, w trzyczęściowej wersji. Skąd ja to znam? Hm…niech się zastanowię… Nena biega jak dzika po scenie, zachęca publiczność do zabawy i pozwala śpiewać zamiast niej. Już prawie zaczynam się nudzić, kiedy nagle wyrywa mnie ze snu ostatnia zwrotka ze zmienionym tekstem. „Świat nie jest jeszcze stracony. Możemy go uratować. Możemy to jeszcze zrobić” – krzyczy, po czym przy gromkim aplauzie opuszcza scenę.
Ale po chwili wraca - oczywiście z „Irgendwie Irgendwo irgendwann”. Ostatnia impreza wieczora. Wygłupia się z Pauly’m, potem z Johnem, a następnie Van ma swoje „pięć minut”. „To jest Van!!!” – krzyczy Nena i zastanawiam się, czy ona rzeczywiście powtarza te słowa za każdym razem w tym samym momencie? Bo już powoli tracę orientację
Na koniec zbiera cały zespół na brzegu sceny. Biegnie do Nadera, Paula, Johna, Vana, Derka i „Sexy Arne’go”, jak go na koniec nazwała. Stoją wszyscy razem, a Nena obejmuje gitarzystę. John dostaje mikrofon i może powiedzieć do nas „Dziękuję!” W końcu opuszczają scenę. Van traci orientację i idzie w złym kierunku, ale już po chwili biegnie ze śmiechem za Neną.
Punktualnie o 22 koniec. Moderator staje na scenie, by pożegnać publiczność, ale nie dajemy mu dojść do głosu. Wszyscy krzyczą „Nena! Nena!”. Coraz głośniej. Ten bezradny spogląda za kulisy, gdzie pojawia się Nader. To budzi nadzieję, ale niestety daremną…To było znowu tylko 90 minut…
Böse Olli |
|
|